Nazwa adekwatna do jakości - Bu(b)bel Bra

Nazwa adekwatna do jakości - Bu(b)bel Bra

Zachęcona licznymi reklamami i ceną produktu kupiłam te kulki i... zniszczyłam sobie biustonosze! Nigdy z obawy na zagniecenia nie prałam ich w pralce. Każdy wie jak męczące jest pranie ich ręczne. Więc kiedy usłyszałam o tych kulkach byłam cała podekscytowana; może w końcu będę miała więcej czasu na swoje pasje? Okazało się, że jednak NIE! Teraz nie dość, że nie mam czasu to jeszcze muszę iść na zakupy... Choć to może jednak plus? 

One week later...

Odłożyłam pisanie tej recenzji na później. Bałam się, że przez swoje wzburzenie zapomnę o jakiś pozytywnych stronach tej kulki. Właśnie mija tydzień od prania testowego i wiecie co? Dalej jestem wkurzona i dalej nie widzę pozytywów w tym ustrojstwie. Odkładać pisania na później już drugi raz nie będę, jestem pewna, że nic to nie zmieni. Słyszałam kiedyś takie niestosowne powiedzenie: z gówna bata nie ukręcisz. I choć może nie jest ono najwybitniejszym i najbardziej kulturalnym co można napisać, to pasuje lepiej niż tysiąc innych słów. Kulki są słabo wykonane. Kupiłam 2 sztuki przy czym, przy próbnym składaniu z pierwszej poodpadały plastikowe patyczki, które utrzymywać miały formę kulki. Na szczęście nie przeszkodziło to w późniejszym teście, bo formę trzymało drugie zabezpieczenie. Parząc na jakość plastiku wcale nie jest najgorsza zważywszy na cenę produktu, nie zmienia to faktu, że jest zły. W standardowej(tak mi się przynajmniej wydaje) pralce upchnąć da się dwie sztuki, oczywiście z dodatkowym praniem. Sam sposób zapinania kulek to średniowiecze, jednak o dziwo zapięcie się sprawdziło. "Upychanie" stanika w tej kulce to jakieś nieporozumienie, jak nie włożysz to miseczka jest wygięta, nie ma znaczenia czy jest to koronkowy staniczek, czy też gruby push up(ten zniósł to pranie trochę lepiej). Po prostu nie da się tego ładnie włożyć, nawet jak już wszystko wygląda "jako tako" to przy poruszaniu kulką wszystko się przesuwa i znów jest ściśnięte. No ale, jak już kupiłam te kulki to musiałam je przetestować. I to była najgorsza decyzja z ostatnich tygodni. Po wyciągnięciu z pralki zawartość piłki wyglądała jakby ją pies przeżuł. Wszystko na kupie, pogniecione i jeszcze zakleszczone w dziurkach większej kulki. Ramiączka, które na początku włożone były w środkową kulkę, znalazły się w kieszeni koszulki, która prała się razem z kulkami jako uzupełnienie. Nie wiem co więcej mogę o tym cudactwie napisać, pewnie tylko tyle, że nie polecam, nie polecam tej wersji kulek. Wiem, że są jeszcze inne, inaczej wyglądające i być może działające, ale o tych nic powiedzieć nie mogę. No, w sumie mogę, że na pewno na razie testować ich nie będę. Wystarczy mi zniszczonych biustonoszy w tym roku. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że nie włożyłam do prania swojego ulubieńca. A i wspomnieć jeszcze muszę o tym, że te kulki bardziej pogniotły biustonosze niż zrobiłaby to sama pralka. Tutaj muszę się przyznać, że kilka razy z lenistwa(czy też zaspania?) wrzuciłam biustonosze to pralki i nigdy po wyjęciu nie wyglądały tak tragicznie jak po tym teście.






Nie, nie i jeszcze jedno wielkie NIE POLECAM. Nigdy nie polecę nikomu tych kulek. Nie ważne jest, że kulka kosztuje piątaka. Nie ważne, że nie masz czasu na pranie ręczne. Po prostu nic z tego nie będzie, te kulki to zwykły bubel i wyciąganie kasy. 
Czego nie robić, kiedy ma się doła

Czego nie robić, kiedy ma się doła

Zgaduje, że masz doła. Inaczej pewnie byś tu nigdy nie trafił/a. Kiedy ja byłam w takim nastroju i z braku laku wpisałam w google frazę "mam doła co robić" wyskoczyła mi masa smutnych piosenek i cytatów o śmierci. Zaczęłam wtedy zastanawiać się jak ma mi to pomóc w poprawie nastroju i doszłam do wniosku, że to nie ma pomóc mi, lecz osobom, które tworzą te treści. Wydaje mi się, że w ten sposób chcą się dowartościować, nacieszyć wyświetleniami filmów czy postów. Być może osoby te myślą że poczują się lepiej jeśli ktoś inny poczuje się gorzej. A to jest jeden wielki bullshit. Wcale nie poczujesz się lepiej dobijając leżącego. 
Pytaniem było czego nie robić kiedy ma się doła, a więc, oto lista 5 rzeczy, których za wszelką cenę staram się unikać kiedy mam podły nastrój.

1. Słuchanie smutnych piosenek.

Nie wiem ki czort (jaki diabeł) wpadł na tak genialny pomysł, jak słuchanie smutnych piosenek, ale jest to najgorszy z możliwych wyborów. Kiedy jest nam źle to wszelkie inne uczucia są potęgowane, w szczególności te negatywne. Więc słuchanie Gloomy Sunday(węgierska piosenka samobójców) na pewno nam nie  pomoże.

2. Nadmierne objadanie się słodyczami.

Owszem, kilka kostek czekolady może pomóc, w końcu wspomagają wydzielanie endorfiny czyli hormonu szczęścia. Jeśli jednak przy-łasuchujemy i zjemy całą tabliczkę to nasz organizm wcale nie wydzieli więcej hormonów. Za to my będziemy źli na siebie za to, że się nie powstrzymaliśmy. Teraz nie dość, że jesteśmy smutni to wydaje nam się że i grubi.

3. Bycie samemu.

Nie raz wydawało mi się, że muszę być sama bo zarażę swoim smutkiem innych. Muszę być sama bo smutek to okazanie słabości, a ja przecież nie mogę być słaba! Ależ ja wtedy byłam głupia! Teraz już wiem, że na smutne chwilę nie ma nic lepszego; niż ciepły uścisk ukochanej osoby, rozmowa z przyjacielem czy po prostu przytulanki z psem. Ciepło innego ciała działa uspokajająco. 

4. Nic nie robienie.

Wszystko będzie lepsze niż nie robienie nic. Kiedy nie mamy zajęcia nasze myśli wędrują na nieodpowiednie tory. Wracają do kiepskich decyzji i dni których nie chcielibyśmy wspominać. Jeśli nie mamy nic konkretnego do roboty to możemy poczytać książkę, porysować albo oddać się w ramiona naszej pasji. Pamiętaj żeby robić wszystko z wyjątkiem myślenia ;)

5. Porównywanie swojego życia do życia innych.

Tym bardziej do życia jakie inni pokazują w portalach społecznościowych. Musimy pamiętać, że to co mamy to praca naszych rąk, niekiedy naprawdę ciężka praca i musimy być z niej dumni. Tak samo jest z tym co mają inni, na wszystko każdy musiał sam zapracować. Życie jakie ludzie pokazują w mediach społecznościowych to czysta manipulacja, na zdjęciach i filmach pokazane są tylko skrawki mieszkań i skrawki życia. Te skrawki które wydają się być idealne, te kawałeczki z których chcemy być dumni. Nie pokażemy przecież całemu światu naszej szuflady w kuchni, która służy do przechowywania wszystkiego bo po prostu jest w niej bałagan, a z bałaganem nie chcemy być utożsamiani. Jednym zdaniem, życie w internecie jest z idealizowane i nijak ma się do rzeczywistości, a więc nie możemy porównywać go do swojego prawdziwego życia.

Słuchawki w kolorze greenery

Słuchawki w kolorze greenery

Uwielbiam neonowe kolory, odważne ubrania i dodatki. Kiedy kupuje jakieś produkty to najpierw oglądam warianty z jaskrawymi kolorami. Każdy kto mnie zna, wie, że moją miłością jest pełnia i głębia. Wybierając nowe słuchawki zachowałam się jak zwykle, popatrzyłam na kolor i ewentualnie podstawową funkcję jaką jest stereo. Ciekawe czy są jeszcze słuchawki, które tego nie mają? Nie jestem Michałem, który przy zakupach ogląda całe specyfikacje produktów, próbując wybrać najlepszy produkt na rynku. Ja stawiam na wygląd i trwałość. Jestem przywiązana do swoich rzeczy, nie chcę co chwilę zmieniać ich bo się psują, wysyłanie na gwarancje przysparza masę problemów, więc tego także staram się unikać. Jednak kiedy coś wpadnie mi w oko (tak, tak jestem sroczką) to czasem nie mogę się powstrzymać. I tak było tym razem. Przeglądając produkty, które mogę otrzymać w ramach nagrody za uczestnictwo w programie badawczym, zauważyłam słuchawki Camry CR 1127 g w tym pięknym, neonowo-zielonym kolorze. Nie trzeba było czekać 2 minut, a potwierdzenie złożenia zamówienia leżało już w mojej skrzynce mailowej. Kilka dni później do drzwi zapukał kurier Wiesiek z DPD (Ktoś potrafi mi wyjaśnić sens podawania imienia kuriera w wiadomości email zawierającej numer przesyłki?) i już cieszyłam się nową, wcale nie tak bardzo potrzebną, zabawką.

Pierwsze wrażenie to WOW, wyglądają lepiej niż na zdjęciu. Kiedy już się im trochę przyjrzałam to pierwszy efekt trochę zbladł. Plastik z którego są wykonanie jest nie najlepszej jakości, srebrna ramka przestanie być srebrna szybciej niż zdążymy je założyć. Mam nadzieję, że to tylko mylne wrażenia i za jakiś czas będę mogła tu dopisać: "Aha! Jednak się myliłam."
Słuchawki są mega wygodne, mówiłam już o cudnym kolorze? Kabelek nie jest jak to bywa w tej klasie produktu z igelitu lecz wygląda jak sznurówka z buta. Zdaje się, że przez to ma się nie plątać. Wyjście 3,5 mm i dźwięk stereo to standardowe opcje dla Kowalskiego. Jeśli ktoś potrafi odczytać coś więcej z tych całych specyfikacji to proszę: impedancja: 32Ω±10%; czułość: 105 dB S.P.Lat 1 kHz; długość kabelka 1,2 m. 
Są też inne dostępne warianty kolorystyczne

Producent o słuchawkach pisze tak:
Słuchawki CR 1127 to wybór dla osób, które cenią sobie dobrą jakość dźwięku przy słuchaniu muzyki, audiobooków czy wiadomości radiowych. Dzięki temu, że słuchawki przykrywają całe uszy, dźwięk jest pełniejszy i czystszy niż w przypadku słuchawek dousznych.
I tu muszę przyznać mu racje, kiedy słucha się w nich muzyki to nie słychać otoczenia. Jeśli chcemy odciąć się od świata to wielki plus, jednak na spacery po ulicach już bym nie polecała, choćby ze względu na własne bezpieczeństwo.


Ze słuchawek korzystam już kilkanaście dni i przyznać muszę, że są całkiem całkiem. Ramka nadal jest srebrna :P, plastik się nie podrapał, a kabelek naprawdę się nie pląta. Dźwięk jest zadowalający, a nawet lepiej, Przypuszczam, że meloman znajdzie jakieś "ale", ale za taką cenę nie można oczekiwać imponującej jakości. Krótko mówiąc słuchawki mogę polecić z czystym sumieniem każdemu kto szuka modnego(niepowtarzalnego) dodatku, każdemu kto lubi wygodę i każdemu oczekującemu dobrej(nie idealnej) jakości dźwięku.

Copyright © 2018 Prze- Testujemy wszystko , Blogger