Inteligentna szczoteczka do zębów Philips Sonicare DiamondClean Smart {recenzja}

Inteligentna szczoteczka do zębów Philips Sonicare DiamondClean Smart {recenzja}

Szczoteczka Philips Sonicare DiamondClean Smart trafiła do nas prawie dwa miesiące temu. Od bardzo dawna marzyłam o wymianie naszej zwykłej elektrycznej szczoteczki na szczoteczkę soniczną i bardzo cieszę się, że w końcu nam się to udało. 

Why Smart?


W nazwie szczoteczki znajdziemy określenie smart. Jest to nawiązanie do jej inteligencji, ponieważ szczoteczka łączy się z naszym smartphonem i doradza nam, jeśli w czasie mycia zębów postępujemy niewłaściwie np.: stosujemy zbyt duży nacisk lub omijamy jakąś część zębów. Ta część nazwy to też po prostu informacja, że ten model współdziała z aplikacją Sonicare.




Rozpakowujemy!



W kartonie wraz ze szczoteczką znalazłam wszystko, co było niezbędne, by móc zacząć jej używać. W komplecie znajduje się szklanko-ładowarka. Lubię, kiedy łączy się użyteczność z wystrojem i tutaj ładowarka świetnie sprawdza się jako ładny dodatek.
Sonicare DiamondClean dotarła do mnie z 4 różnymi końcówkami, a każda z nich ma inna ciekawą funkcję. Każda szczoteczka ma też swoją osłonkę, którą możemy używać w czasie wyjazdów.  
Oczywiście znalazłam też przydługą instrukcję obsługi oraz szybkie wprowadzenie jak zacząć używać  produktu. Razem ze szczoteczką dotarło do mnie także etui z funkcją ładowania. Jak możecie podejrzeć na zdjęciach, te jest eleganckie, minimalistyczne i co mogę poprzeć swoim doświadczeniem- użyteczne. Etui jest także przenośną ładowarką, więc niestraszne nam będą długie podróże. 



Główki do szczoteczki

W zależności od tego, jakich rezultatów oczekujemy, taką wybierzemy główkę szczoteczki. Trzy z dostępnych końcówek oczywiście służą do mycia zębów, z tym że każda posiada dodatkową funkcję. Jedna końcówka, to po prostu główka do mycia języka. 




C3: Deep Cleaning — Dokładne Czyszczenie.

Muszę przyznać, że to moja ulubiona końcówka. Świetnie czyści zęby pozostawiając je naprawdę gładkimi przez bardzo długi czas. Po żadnym jej użyciu nie miałam wrażenia, że szkliwo jest uszkodzone, żadnej dodatkowej nadwrażliwości czy krwawienia. Mogę nazwać ją miłością od pierwszego użycia oraz moim odkryciem miesiąca. 



G3: Gum Care — Pielęgnacja Dziąseł.

Tą końcówką zachwycił się Przedmąż. Dla mnie jest drugą z kolei główką w top liście. Końcówka świetnie czyści okolice przyzębia. Co prawda samo mycie zębów nie jest już takie zachwycające jak przy końcówkach C3 oraz W3, ale tamte nie robią takiej roboty przy dziąsłach. Przy stosowaniu końcówek na zmianę uzyskałam najlepszy i najbardziej zadowalający efekt.



W3: Stain Removal — Usuwanie Przebarwień.

To, że końcówka jest moim trzecim wyborem, wcale nie oznacza, że niechętnie po nią sięgam. Mam z nią tylko jeden mały problem, kiedy patrzy się bezpośrednio na nią, to odnoszę wrażenie, że wcale nie różni się od C3. I tutaj zastanawiam się, jaki jest sens robienia dwóch identycznych główek. Nie mam problemu z przebarwieniami na zębach, więc nie wiem, w jakim stopniu kocówka robi, to co ma.  

T1: Tongue Cleaning — Czyszczenie powierzchni języka.

Dla mnie to takie małe młeh. Końcówka działa, robi to, co ma robić, czyli czyści język i policzki, dodatkowo łaskocząc niemiłosiernie. Nie uważam tej końcówki za must have całego zestawu, ale fajnie było móc ją sprawdzić.



Mały wybór kolorystyczny końcówek jest dla mnie małym problemem. Szczoteczki dostępne są w kilku kolorach (biały, czarny, grafitowy, różowy oraz niebieski), a końcówki tylko w dwóch. Moim założeniem było, by każdy członek rodziny miał swój kolor główek. Niestety te dostępne są tylko białe i czarne, więc musimy polegać na swoim oznaczeniu. Przy starej, zwykłej szczoteczce na główkach były kolorowe opaski pomagające zidentyfikować właściciela. 
Co ciekawe, kiedy założymy końcówkę na naszą szczoteczkę, to ta wybierze odpowiedni tryb czyszczenia. Możemy ręcznie zmienić program czyszczenia oraz intensywność drgań szczoteczki. 


Aplikacja Sonicare


O niej ciężko wypowiedzieć. Cieszę się, że jest i daje nam podgląd na nasze statystyki, na to jak myjemy, i jakiej jakości nasze mycie zębów jest. Największa wada aplikacji, a raczej szczoteczki, że nie potrafi obsłużyć kilku urządzeń. I tak każdy domownik, który instalował aplikację i używał własnych końcówek, otrzymywał od szczoteczki informacje zbiorcze. Więc średnia mycia zębów w naszej rodzince wyniosła 6, choć każdy szczotkował zęby dwukrotnie. W tym samym momencie możemy zapomnieć o braniu udział w challengach. Bo nawet jeśli sami go nie zrealizujemy, to ktoś z rodziny na pewno to zrobi. Kolejna mała wada to to, że szczoteczka nie zawsze rejestruje nasze mycie. Przez prawie dwa tygodnie nie łączyłam aplikacji z urządzeniem i tutaj aplikacja w żaden sposób nie sczytała danych. Niestety nie znalazłam informacji na temat tego jak często i w jaki sposób urządzenie przekazuje dane. Oczywiście sama aplikacja to nie najważniejszy aspekt tej szczoteczki. Ważniejsza jest ona, jej główki oraz działanie, ale kurcze, za takie pieniądze chciałabym, aby ta działała trochę lepiej. W tym miejscu chciałam wrzucić Wam kilka screenów z aplikacji, ale niestety nie da się takowych zrobić, ponieważ aplikacja zabrania- dziwny ruch.




Podsumowując


Czytając opisy w sieci, spotkałam się z opinią, iż poczujemy różnicę już po pierwszym użyciu. I faktycznie, po pierwszym użyciu naprawdę zauważyłam różnicę, miałam wrażenie, że moje zęby nigdy nie były tak czyste. A dziąsła, z którymi miewam niemałe problemy, czuły się świetnie, żadnego krwawienia czy podrażnień. Samo działanie szczoteczki mnie osobiście zachwyca, jak już wspomniałam, mam wrażenie, że moje zęby nigdy nie były tak czyste. Włoski z końcówek szczoteczki docierają do każdej szczeliny i bardzo dobrze radzą sobie przy czyszczeniu okolic dziąseł. Przy okazji nie podrażniając ich- co jest dla mnie wielkim fenomenem. W tym wszystkim widzę tylko jedną wadę, dość wysoką cenę jak za szczoteczkę do zębów, nawet jak na szczoteczkę soniczną. Oczywiście musimy mieć na względzie to iż jest to zakup na lata, a nie tygodnie. Oraz to, że korzystać z niej może cała rodzina, bo wystarczy zmienić końcówki. Więc te aspekty przyćmią ten minus. Czy po tym czasie używania jestem skora powiedzieć, że szczoteczka Philips Sonicare DiamondClean Smart jest warta zakupu? I jak, i nie. Samą szczoteczkę jak najbardziej bym kupiła, ale po prostu wersje bez aplikacji. 
Jennifer Lopez Enduring Glow | Woda perfumowana dla kobiet

Jennifer Lopez Enduring Glow | Woda perfumowana dla kobiet

Jennifer Lopez Enduring Glow | Woda perfumowana dla kobiet
Zapach!

Wydawało mi się, że będzie to piękny, delikatny zapach dla wyzwolonej kobiet. Niestety trochę się myliłam. Według mnie zapach pasuje raczej dla dojrzałej kobiety, być może pracującej w korporacji. Mocno wyrazisty, duszący, opanowujący zmysły z każdej strony. Raczej ostry i według mnie odpowiedni na wielkie wyjścia. Zapach, który pasuje do jesieni, niestety na wiosenne i letnie ciepłe dni będzie zbyt przytłaczającym. Zimą w pomieszczeniach może być uciążliwy. Osobiście lubię nuty zapachowe użyte w tym produkcie (liczi, gruszka, drzewo sandałowe), jednak ich połączenie jest niestety niefortunne. Całość pachnie trochę jak stare szare mydło.

Trwałość!

Czyli druga najważniejsza rzecz, zaraz po zapachu, kiedy chodzi o wszelkie pachnidła. Tutaj naprawdę nie mogę powiedzieć złego słowa. Zapach trzymał się ekstremalnie długo. Zapach zaaplikowany przedpołudniem wyczuwany był dość mocno jeszcze wieczorem. Chciałabym, żeby każdy zapach, jaki lubię, był tak trwały. Na ubraniach perfum utrzymywał się znacznie dłużej. Szalik pachniał nawet kilka dni,

Wygląd!

Samo opakowanie wygląda jak małe dzieło sztuki. Póki nie oddałam tej wody w świat, to trzymałam go w widocznym miejscu. Był on przyjemną ozdobą w sypialni. Cudowne połączenie złota z bielą, świetna smukła budowa. Piękne refleksy, które pojawiają się na flakonie, kiedy pada na nie światło. Jednym słowem małe, eleganckie cudo. 

Jennifer Lopez Enduring Glow | Woda perfumowana dla kobiet
Podsumowując!

Jennifer Lopez Endurin Glow to kwiatowo- owocowa woda perfumowana dla kobiet. 
Nuta głowy: bergamotka, liczi, gruszka 
Nuta serca: płatki magnolii, różowa piwonia, liść fiołka 
Nuta bazy: drzewo sandałowe, piżmo i ambra krystaliczna.

Tak pokrótce opisywana jest woda perfumowana, o której Wam dzisiaj trochę opowiadałam.
Cena za 50 ml flakon wynosi jakieś 120-180 zł. Czy według mnie jest warto? Niestety nie umiem odpowiedzieć jednoznacznie. Za ten konkretny zapach na pewno bym tyle nie zapłaciła. Natomiast jeśli zapach byłby bardziej w moim typie, to perfum o takiej trwałości i w takim flakonie według mnie jest wart tej ceny. Jak widzicie, wszystko to jest zależne od naszych upodobań, więc ostatecznie nie mogę ani polecić, ani odradzić zakupu tej wody perfumowanej. Na pewno mogę polecić powąchanie go na żywo. Mam wrażenie, że to jeden z tych zapachów, którego albo się kocha, albo nienawidzi. Dlatego też nie polecę kupowania go na prezent, jeśli obdarowywana osobą nigdy nie miała z nim styczności.
Mixa Baby| Łagodzący olejek do mycia ciała i włosów

Mixa Baby| Łagodzący olejek do mycia ciała i włosów

Minął już prawie rok od poznania przeze mnie olejku do mycia ciała i włosów z Mixa Baby. Od poznania produktu do dzisiejszej recenzji zużyłam dwa opakowania. I myślę, że nie będą, to dwa ostatnie opakowania :) Zapraszam Was serdecznie na krótką recenzję.
W ubiegłe wakacje w moje ręce trafiła seria Atopiance od Mixa Baby. Miałam możliwość przetestowania między innymi olejku łagodzącego do mycia ciała i włosów. W większej części posłużył on mi to mycia ciała i twarzy, ale jako delikatny szampon także się sprawdził..

Łagodzący olejek do mycia ma ciekawą konsystencję. Spodziewałam się, że będzie on jak woda, natomiast bardziej przypominał kisiel. Jest to według mnie duży plus, ponieważ produkt nie wylewa się z dłoni oraz nie spływa w ekspresowym tempie z ciała. W czasie jego stosowania praktycznie nie musiałam używać kremów nawilżających. Olejek pozostawia skórę czystą, bez podrażnień oraz delikatnie odżywioną. 

Olejek zamknięty został w opakowaniu z pompką, co jest bardzo wygodne. Nie miałam więc problemów z dozowaniem odpowiedniej ilości. Lubię takiego rodzaju pojemniki ze względu na możliwość łatwego zachowania higieny. Żeby trochę ulżyć naszej planecie, to zawsze wykorzystuje ponownie takie opakowania.

Piana, piana, więcej piany!

Uwielbiam, kiedy produkty się pienią, to taki mój mały fetysz. Wydaje mi się, że wtedy lepiej działają, ale oczywiście to tylko takie moje "widzimisię". Kiedy jakieś mydełko lub płyn się nie pienią, to zdarza mi się także przedobrzać z ich ilością. Olejek przyjemnie się pienił, ale nie dało się z niego uzyskać gęstej piany,

Według producenta i innych użytkowników; olejek ten jest bezzapachowy. Mnie natomiast wydaje się, że ma on zapach jakiś nieokreślonych ziół. Kompletnie mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Lubię, jeśli produkty pachną czymś naturalną lub mają delikatny zapach.

Przyznam się szczerze, że nie widziałam szans w tym, aby ten olejek dobrze umył włosy. Zaskoczyłam więc się pozytywnie, kiedy umył on moje włosy bez większych problemów, co prawda, kiedy te były mocniej ubrudzone, to potrzebowały podwójnego mycia. Po zastosowaniu standardowo używanej przeze mnie odżywki włosy miały się całkiem dobrze. Widać było, że są czyste, odżywione. Nie supłały się ani nadmiernie nie kręciły.

Podsumowując!

Jestem bardzo zadowolona z tego produktu, jak i całej serii Mixa Baby Atopiance. Olejek przypadł do mojego gustu oraz spodobał się mojej skórze. Całkiem przyjemnie używa się go, kiedy na dworze są wysokie temperatury. A wszystko dlatego, że pozostawia skórę przyjemnie czystą i orzeźwioną.  Warto też wspomnie o cenie, która wynosi jakieś 14 zł za opakowanie wielkości 250 ml. Jest to całkiem przyjemna cena, biorąc pod uwagę, że olejek jest wydajny i starcza na bardzo długo.
Copyright © 2018 Prze- Testujemy wszystko , Blogger